środa, 13 marca 2013

Rozdział III





R o z d z i a ł III

Sobota, 8 września 2012r.

Przeciągnąłem się leniwie spoglądając na zegarek. 14:54. Pomimo porażającego bólu głowy spowodowanego wczorajszymi ekscesami, wstałem z ogromnym uśmiechem zerkając na granatowy futerał gitary stojący w kącie pokoju. Powolnie zgarnąłem mój ulubiony zapinany na guziki niebieski sweterek, białą koszulkę, czarne zwężane spodnie oraz bieliznę, po czym ruszyłem w stronę łazienki. Zdejmując koszulkę, zaciągnąłem się przyjemnym zapachem męskich perfum. Na wspomnienie przytulonego i miziającego mnie Mulata zrobiło mi się dziwnie gorąco. Wchodząc pod prysznic puściłem gorącą wodę, zmywając z siebie brud wczorajszej nocy. Delikatnie wytarłem mokre ciało. Pospieszenie obandażowałem poranioną rękę po czym ubrałem przygotowane wcześniej ciuchy i  ogarnąłem włosy. Rzuciłem ostatnie spojrzenie na odbicie w lustrze uśmiechając się szeroko tak aby widać było cały metalowy sprzęcik przyozdabiający moje zęby. Wyszedłem z pomieszczenia kierując się prosto do kuchni. Zaśmiałem się w duchu na widok Malika grzebiącego widelcem w porcji spaghetti. Nie wyglądał najciekawiej jednak wory pod oczami czy roztrzepane włosy wcale nie odejmowały mu uroku. Zająłem miejsce naprzeciwko szatyna, szybko popijając wodą tabletkę mającą uśmierzyć mój ból. Na dźwięk odstawianej szklanki leniwie podniósł wzrok, rzucając mi mordercze spojrzenie jakbym to ja był przyczyną jego złego samopoczucia wywołanego zbyt dużą ilością spożytego alkoholu. Szybko wchłonąłem swoją porcję co zdecydowanie ucieszyło ciocię, która natychmiast zaproponowała dokładkę. Odmówiłem z uśmiechem, wstając i udając się w stronę zlewu. Zmywając swoje naczynia, nuciłem piosenkę ostatnio zasłyszaną w radiu. Odwracając się natrafiłem na przeszkodę w postaci cioci Trish.
 - A co Ty taki szczęśliwy – zapytała podejrzliwie, spojrzała na mnie zdezorientowana po czym delikatnie pacnęła się w czoło na co zareagowałem lekkim śmiechem.
 - Zupełnie zapomniałam, dzisiaj sobota! – wykrzyknęła – wybierasz się tam gdzie ostatnim razem? Wiem, że to nie to samo co w Twojej okolicy, ale wydaję się być również inspirujące prawda? Kiwnąłem potwierdzająco głową jednocześnie natrafiając na pytające spojrzenie Zayn’a.
- Jest w miarę okej, myślę że dorównuję urokiem tamtemu – uśmiechnąłem się szczerze – Nie obrazisz się jak dzisiaj wrócę później? – zapytałem, zagryzając niezauważalnie wargę.
 - Nie ma sprawy Nialler, naprawdę, oby nie za późno okej? – zapytała po czym na znak mojej zgody lekko poczochrała moje blond włosy. Ucieszony szybko wyszedłem z kuchni kierując swoje kroki w stronę pokoju. Błyskawicznie zarzuciłem futerał na plecy, zgarnąłem zeszyt wraz z ulubionym długopisem i opuściłem pomieszczenie. 

Schodząc ze schodów zauważyłem Malika starającego się wczołgać na górę. Zachichotałem cicho co niestety nie uszło jego uwadze. Mimo swojego stanu chwilę później stałem przyciśnięty, chłonąc słowa ciche słowa Mulata pieszczące moje lewo ucho.

 - Gdzie się wybierasz SŁONECZKO? – zaakcentował ostatnie słowo. Poczułem drażniący zapach jego mocnych perfum. Nie były tymi wczorajszymi. Ten zapach był agresywniejszy. Odzwierciedlał jego chwilową postawę wobec mnie. Pomimo lekkiego przerażenia postanowiłem nie ukazywać swoich słabości i lecieć w zaparte.
 - A co Cię to obchodzi szkolna gwiazdeczko? – zapytałem sarkastycznie.
 - Zazdrościsz? – warknął po czym przygwoździł mnie całym sobą do ściany. Czułem każdy napinający się mięsień i gorący oddech na poziomie szyi. Ciepłe powietrze wydobywające się z jego ust zdecydowanie spowodowało pojawienie się gęsiej skórki na całym moim ciele. Poczułem lekkie muśnięcie w okolicach obojczyków. Nieświadomie wypiąłem się nieznacznie wzdychając cicho. Malik zachichotał po czym pewnie wpił się w moją szyję naznaczając mnie dosyć widocznie. Jego miękkie wargi pieściły moją delikatną skórę. Machinalnie podniosłem ręce na wysokość jego głowy wplatając dłonie w ciemne włosy Mulata.
 - Już wiesz czemu Cię tak nienawidzę? – szepnął zmysłowo.
 Spojrzałem zamglonym wzrokiem w jego oczy, który nie wyrażały nic.

Pustka.

Rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie po czym odepchnął mnie od siebie jakby z obrzydzeniem. Zaśmiał się szyderczo i skierował w stronę swojej sypialni. Zrozumiałem. Zrobił to specjalnie. Po to żeby zepsuć mi dzień? Tydzień? Miesiąc? Po to żebym zamęczał się tym, że dałem mu odkryć swoją największą tajemnice i jednocześnie słabość do jego osoby?  Kurwa, Niall idioto – łzy cisnęły mi się do oczu. Mocno uderzyłem w ścianę znajdującą się naprzeciwko mnie po czym szybko chwytając wcześniej upuszczone rzeczy wybiegłem z domu w kierunku mojego tymczasowego schronienia.

*~~*~*~~*

Jezioro wydawało się przejrzystsze niż dwa lata temu. Przyciągało do siebie gammą kolorów odbijającego się wiosennego słońca. Przysiadłem na pomoście zdejmując buty. Lekko zamoczyłem stopy w letniej wodzie wzdychając niezauważalnie. Wystawiłem twarz w stronę ognistej kuli zastanawiając się co zrobić z fantem zwanym Zayn’em Malikiem. Wcale nie było tak, że byłem na tyle naiwny żeby w paręnaście sekund uwierzyć, że odwzajemnia moje uczucia.

Uczucia?

Czy ja coś do Niego czułem? Nie wiedziałem, ale przypominając sobie scenę zaledwie sprzed półgodziny uświadamiałem sobie z coraz większym przerażeniem, że gdyby mi się nie podobało nie wspominałbym Jego dotyku z taką przyjemnością. Wściekły cisnąłem kamieniem jak najdalej w stronę jeziora. Kawałek głazu utonął paręnaście metrów dalej wbijając się w wodę z głośnym chlustem. Byłem zły. Nie na Niego. Nie na to, że od początku nie dawał mi żyć, nie z powodu wyzwisk czy przepychanek. Byłem zły na siebie. Na to, że byłem na tyle naiwny, alby uwierzyć, że możliwe, że coś z tego będzie, że tutaj zapomnę i znajdę przyjaciół. Że nie będę czuł się odrzucony czy wyśmiewany. Wcale nie było lepiej.

Czułem, że tonę.

Jak ten kamień rzucony parę minut temu. Tonąłem i nie miałem się czego czy kogo złapać. Nikt nie potrafił mi pomóc. Skrzywiłem się na wspomnienie Pani psycholog, która po śmierci rodziców starała się wytłumaczyć mi, że zamykanie się w sobie nie pomoże. Wiedziałem  o tym. Ale co z tego skoro nie potrafiłem inaczej? Nie umiałem cieszyć się życiem tak jak kiedyś. Tylko takie momenty jak przesiadywanie z Liamem czy właśnie kontakt fizyczny z Mulatem jako tako mnie uszczęśliwiały. No i była ONA. W końcu po to tutaj przyszedłem. Żeby dzięki niej od stresować się. Poczuć bezpiecznie i przyjemnie. Jak rok temu. Nie przeciągając dłużej, zaciągnąłem się unoszącym się wokół zapachem świeżo skoszonej trawy i przekwitających kwiatów. Sięgnąłem do tyłu delikatnie układając pokrowiec na moich kolanach. Uśmiechnąłem się nieznacznie po czym odsunąłem suwak i wyciągnąłem drewniany instrument. Odrzuciłem materiał mający zabezpieczać tego typu rzeczy i jakoby z namaszczeniem położyłem gitarę na moich kolanach. Delikatnie przeciągnąłem ręką po strunach, z którymi wiązało się tyle wspomnień. Lekko poklepałem środek wybijając jako taki rytm. Pierwsze takty nie wyrażały nic szczególnego. Dopiero kolejne bardziej skomplikowane zaczęły tworzyć ulubioną melodię piosenki pisanej przeze mnie ubiegłej zimy. Zacząłem cicho nucąc.

I don't even know the real me anymore
I can't even show how I feel
I hit the floor
I'm talking rock bottom
my feelings I fought em
I can't believe it's come to this
cause I need to a grip on reality

now I wanna feel some sensitivity
I'm here, I'm telling you

Wyrażała mnie. Wyrażała moje uczucia zaraz po wypadku. Nikt nie dowiedziałby się ode mnie więcej niż z tej piosenki. Było w niej wszystko. Zaciąłem się na sekundę aby chwilę potem rytmicznie wejść w drugą zwrotkę. Nie posiadała refrenu. Nie byłem w stanie go wymyślić. Bynajmniej dotychczas.

I've been doing fine in my misery
not crazy
I told them not to worry about me

but everytime I wanna feel some sensitivity
I'm here, I'm telling you *

Z westchnieniem zakończyłem niedokończoną piosenkę lekkimi uderzeniami palców o  struny. Odchyliłem  głowę natrafiając na zszokowane spojrzenie Liama. Podskoczyłem przestraszony nagłym pojawieniem się chłopaka. Delikatnie odłożyłem gitarę, wkładając ją do granatowego pokrowca, który błyskawicznie zasunąłem. Obserwowałem blondyna, który niespiesznie zdjął buty przysiadając się obok mnie. Zanurzył stopy w niezbyt ciepłej wodzie. Wzdrygnął się lekko na dotyk zimnej cieczy. Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek uśmiechając się lekko.

 - Nie wiedziałem, że grasz, zawsze chciałem nauczyć się chociażby właśnie gry na gitarze. Piękna piosenka wiesz? Nigdy jej nie słyszałem, jest Twoja, prawda? – zapytał, jednocześnie odchylając się i podpierając rękoma na drewnianych deskach pomostu. Kiwnąłem twierdząco czekając na dalsza reakcję chłopaka. Przez kilka minut panowała kompletna cisza. Zamknąłem oczy wzdychając cicho. Nie pytał, o nic. Był dobrym przyjacielem. Nie był dociekliwy, zaborczy czy zbyt niepoważny. Był idealny. Gdyby nie to, że totalnie nie kręcą mnie blondyni może bym na Niego poleciał, kto wie – zachichotałem cicho na takową myśl. Nagle poczułem delikatny uścisk na prawej dłoni, otworzyłem oczy zauważając pełne aprobaty spojrzenie wbijające się we mnie jak tysiące igieł.

 - Hej Niall ? – zapytał jakby nieśmiało – pamiętasz cokolwiek z naszej popijawy?
O co mu chodziło? Zmarszczyłem brwi wyszukując w mojej pamięci chociażby jedno wydarzenie, które mogłoby zakłócić naszą więź. Otworzyłem szeroko oczy na wspomnienie pocałunku. Kurwa

 - Li, cholera, ja przepraszam, nie wiem co wtedy mną kierowało. Ja… - nie wiedziałem co powiedzieć. Wiedział. Przecież normalni chłopcy nie dają sobie buziaków ot tak. Ale nie potrafiłem… Nie potrafiłem po prostu wypowiedzieć tych dwóch słów. Wbrew pozorom była to moja najbardziej skrywana tajemnica.  Może innym przychodziła to łatwo, ale ja nie mogłem.. Bałem się jego reakcji chociaż na pewno się domyślał. Zacisnąłem dłonie ze zdenerwowania. Spojrzał na mnie zdziwiony po czym uśmiechnął się lekko i jakby na potwierdzenie tego, że nie  czuje do mnie obrzydzenia czy nie jest zły po prostu przytulił mnie. Tak cholernie prawdziwym przyjacielskim uściskiem. Takim, którego nie zaznałem od dawien dawna. Od śmierci rodziców. Bałem się bliskości. Bałem się, że gdy tylko przywiążę się chociaż trochę to wszystko zostanie mi odebrane. Ot tak. Wtuliłem się w Niego, mocno zaciskając powieki. Nie chciałem płakać, nie chciałem okazywać słabości. Wdychałem Jego przyjemny zapach jednocześnie czując dłonie lekko jeżdżące koniuszkami palców po moich plecach. Co chwila przechodziły mnie dreszcze. Z zimna jak i przyjemności wywołanej bliskością drugiej osoby. Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Godzinę? Dwie? A może cztery. Czując przenikliwe zimno podniosłem na Niego spłoszone spojrzenie. Uśmiechnął się czule po czym po prostu przytulił mnie jeszcze mocniej prawie miażdżąc mi żebra. Odsunął się lekko. Widząc ciarki znajdujące się na mojej skórze, szybko pozbył się swojej bluzy opatulając mnie nią.

 - Nie musisz, będzie Ci zimno  - szepnąłem ledwo słyszalnie zachrypniętym głosem. W odpowiedzi otrzymałem jego ciepłą dłoń, która podniosła moje zdrętwiałe ciało. Zarzucił pokrowiec na barki po czym delikatnie złapał moją dłoń, następnie kierując się w stronę domu. Słodkie – pomyślałem rozmarzony. Dochodząc do mojej ulicy, poczułem lekkie szarpnięcie. Zdezorientowany odwróciłem się w stronę uśmiechniętego Liama. Przyciągnął mnie do siebie ostatni raz opatulając mnie swoimi rękoma.

 - Dziękuję Li. Wiesz, że jesteś najlepszy – stwierdziłem cicho. Zachichotał cicho po czym odsunął się ode mnie rzucając mi swoje pewne „Wiem, wiem, cześć Nialler” na odchodne. Skierowałem swoje kroki w stronę drzwi wejściowych. Dopiero wchodząc po schodach zorientowałem się, że jestem bez gitary, a odziany w bluzę blondyna. Wchodząc do pokoju z błogim uśmiechem natrafiłem na wściekłe spojrzenie Malika. Co on tutaj robi?! – pomyślałem spanikowany.

 - Myślisz, że możesz się mną bawić- zapytał wściekle. Podszedł blisko, prawie przybijając mnie do ściany. Przypominało to sytuację sprzed kilkunastu godzin. Skierował swoje ciemne oczy w moją stronę, które chwilę potem złagodniały. Poczułem ostry odór alkoholu. Znowu pił. Delikatnie wbił się w moje usta pieszcząc je zaciekle. Stałem zdezorientowany, aby chwilę później odwzajemnić przyjemny pocałunek. Skierował nasze ciała w stronę łóżka, na którym chwilę potem leżeliśmy obmacując się nieprzerywanie. Machinalnie wsunąłem język w jego wargi, co zostało odebrane cichym westchnieniem z Jego strony. Przycisnął swoje ciało, wręcz wbijając mnie w mięciutki materac. Zachichotałem cicho na co Mulat warknął lekko, schodząc pocałunkami niżej. Naznaczał moje ciało malinkami, raz delikatnymi , ledwo widocznymi, a raz krwisto czerwonymi mającymi pozostać na długie tygodnie. Słysząc skrzypienie schodów zerwał się przestraszony rzucając mi groźne spojrzenie.  O co mu chodziło? – pytałem sam siebie skołowany. Raz milutki jak baranek, a raz? Mój prześladowca, ktoś kogo zdecydowanie nie szanuję. Przysunął się blisko mojego ucha aby następnie szepnąć ledwo słyszalnie.
 - Wiesz Niall- wybełkotał – pomimo tego, że Cię nienawidzę tak cholernie mnie pociągasz. Chciałbym godzinami pieścić Twoje ciało. Chciałabym być na miejscu tego dupka, który jeszcze przed parunastoma minutami obejmował Cię czule. Nie lubię być zazdrosny. Więc lepiej nie dawaj mi do tego powodów kochanie – dopowiedział. Złożył na moich ustach ostatni pocałunek po czym wstał chwiejąc się lekko na boki. Wyszedł delikatnie zatrzaskując drzwi. Leżałem skołowany na łóżku, na którym chwilę wcześniej czułem przyjemny ciężar Mulata. Bawił się mną? Chyba tak.

Liam wydawał się zdecydowanie bezpieczniejszym wyjściem. Nawet jeżeli miałem udawać, że jesteśmy parą, bo wiem że nic by z tego nie wyszło, chciałem jak najprędzej odpędzić od siebie Zayn’a. To nie było zdrowe. Wręcz przeciwnie. To było chore zauroczenie. Zauroczenie, które nie powinno mną zawładnąć. Nie teraz. Nie w tym czasie. I co najważniejsze..

Nie w nim.


*~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~*



* Fragment piosenki A.Goota – Sensitivity. W wolnym tłumaczeniu, oznacza mniej więcej:
Już nawet nie wiem jaki jestem naprawdę
Nie mogę pokazać co czuję
Uderzyłem o podłogę
Mówię jak dno
Moje uczucia, walczyłem z nimi
Nie mogę uwierzyć, że do tego doszło
ponieważ potrzebuję wrócić do rzeczywistości

Teraz chcę poczuć się trochę wrażliwszy
Jestem tu, mówię Ci
……
Dobrze radziłem sobie ze swoim nieszczęściem,
nie zwariowałem
Powiedziałem im, by się o mnie nie martwili

Ale za każdym razem chcę poczuć się trochę wrażliwszy
Jestem tu, mówię Ci”


Dziękuję za wyświetlenia i komentarze, są dla mnie bardzo ważne  !
Za wszelkie błędy (zwłaszcza interpunkcyjne) przepraszam !

Jeżeli chcesz być informowany podaj w komentarzu swój numer gg/ maila/ bloga.

Oczywiście proszę o wyrażanie swoich opinii !

Pozdrawiam i ślę całuski!


Arbbuz

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział <3 Czyli Zayn lubi chłopców awww! Dzięki i czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jest Bi ! :D

      W sumie to ja dziękuję za opinię ^^

      Usuń
  2. Może pomysł jest już oklepany, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to jak go opiszesz.(Co Tobie baaardzo dobrze wychodzi :D ) Bardzo lubię Twoje opowiadanie. Zayn jest taki tajemniczy, wredny i taki... porostu genialny !!! i ta jego zazdrość o Niallerka mrau :3 Za to Niall to takie zagubione dziecko:) Niam Ziall jestem w raju nie zabieraj mnie stąd <33 Czekam na następny ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokochałam to opowiadanie <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń