R o z d z i a ł III
Sobota, 8 września 2012r.
Przeciągnąłem
się leniwie spoglądając na zegarek. 14:54. Pomimo porażającego bólu głowy
spowodowanego wczorajszymi ekscesami, wstałem z ogromnym uśmiechem zerkając na
granatowy futerał gitary stojący w kącie pokoju. Powolnie zgarnąłem mój
ulubiony zapinany na guziki niebieski sweterek, białą koszulkę, czarne zwężane
spodnie oraz bieliznę, po czym ruszyłem w stronę łazienki. Zdejmując koszulkę,
zaciągnąłem się przyjemnym zapachem męskich perfum. Na wspomnienie przytulonego
i miziającego mnie Mulata zrobiło mi się dziwnie gorąco. Wchodząc pod prysznic
puściłem gorącą wodę, zmywając z siebie brud wczorajszej nocy. Delikatnie
wytarłem mokre ciało. Pospieszenie obandażowałem poranioną rękę po czym ubrałem
przygotowane wcześniej ciuchy i
ogarnąłem włosy. Rzuciłem ostatnie spojrzenie na odbicie w lustrze
uśmiechając się szeroko tak aby widać było cały metalowy sprzęcik
przyozdabiający moje zęby. Wyszedłem z pomieszczenia kierując się prosto do
kuchni. Zaśmiałem się w duchu na widok Malika grzebiącego widelcem w porcji
spaghetti. Nie wyglądał najciekawiej jednak wory pod oczami czy roztrzepane
włosy wcale nie odejmowały mu uroku. Zająłem miejsce naprzeciwko szatyna,
szybko popijając wodą tabletkę mającą uśmierzyć mój ból. Na dźwięk odstawianej
szklanki leniwie podniósł wzrok, rzucając mi mordercze spojrzenie jakbym to ja
był przyczyną jego złego samopoczucia wywołanego zbyt dużą ilością spożytego
alkoholu. Szybko wchłonąłem swoją porcję co zdecydowanie ucieszyło ciocię,
która natychmiast zaproponowała dokładkę. Odmówiłem z uśmiechem, wstając i
udając się w stronę zlewu. Zmywając swoje naczynia, nuciłem piosenkę ostatnio
zasłyszaną w radiu. Odwracając się natrafiłem na przeszkodę w postaci cioci
Trish.
- A co Ty taki szczęśliwy – zapytała
podejrzliwie, spojrzała na mnie zdezorientowana po czym delikatnie pacnęła się
w czoło na co zareagowałem lekkim śmiechem.
- Zupełnie zapomniałam, dzisiaj sobota! –
wykrzyknęła – wybierasz się tam gdzie ostatnim razem? Wiem, że to nie to samo
co w Twojej okolicy, ale wydaję się być również inspirujące prawda? Kiwnąłem
potwierdzająco głową jednocześnie natrafiając na pytające spojrzenie Zayn’a.
- Jest w miarę okej,
myślę że dorównuję urokiem tamtemu – uśmiechnąłem się szczerze – Nie obrazisz
się jak dzisiaj wrócę później? – zapytałem, zagryzając niezauważalnie wargę.
- Nie ma sprawy Nialler, naprawdę, oby nie za
późno okej? – zapytała po czym na znak mojej zgody lekko poczochrała moje blond
włosy. Ucieszony szybko wyszedłem z kuchni kierując swoje kroki w stronę
pokoju. Błyskawicznie zarzuciłem futerał na plecy, zgarnąłem zeszyt wraz z
ulubionym długopisem i opuściłem pomieszczenie.
Schodząc ze schodów zauważyłem
Malika starającego się wczołgać na górę. Zachichotałem cicho co niestety nie
uszło jego uwadze. Mimo swojego stanu chwilę później stałem przyciśnięty, chłonąc
słowa ciche słowa Mulata pieszczące moje lewo ucho.
- Gdzie się wybierasz SŁONECZKO? –
zaakcentował ostatnie słowo. Poczułem drażniący zapach jego mocnych perfum. Nie
były tymi wczorajszymi. Ten zapach był agresywniejszy. Odzwierciedlał jego
chwilową postawę wobec mnie. Pomimo lekkiego przerażenia postanowiłem nie
ukazywać swoich słabości i lecieć w zaparte.
- A co Cię to obchodzi szkolna gwiazdeczko? –
zapytałem sarkastycznie.
- Zazdrościsz? – warknął po czym przygwoździł
mnie całym sobą do ściany. Czułem każdy napinający się mięsień i gorący oddech
na poziomie szyi. Ciepłe powietrze wydobywające się z jego ust zdecydowanie spowodowało
pojawienie się gęsiej skórki na całym moim ciele. Poczułem lekkie muśnięcie w
okolicach obojczyków. Nieświadomie wypiąłem się nieznacznie wzdychając cicho.
Malik zachichotał po czym pewnie wpił się w moją szyję naznaczając mnie dosyć
widocznie. Jego miękkie wargi pieściły moją delikatną skórę. Machinalnie
podniosłem ręce na wysokość jego głowy wplatając dłonie w ciemne włosy Mulata.
- Już wiesz czemu Cię tak nienawidzę? –
szepnął zmysłowo.
Spojrzałem zamglonym wzrokiem w jego oczy,
który nie wyrażały nic.
Pustka.
Rzucił mi
porozumiewawcze spojrzenie po czym odepchnął mnie od siebie jakby z
obrzydzeniem. Zaśmiał się szyderczo i skierował w stronę swojej sypialni.
Zrozumiałem. Zrobił to specjalnie. Po to żeby zepsuć mi dzień? Tydzień?
Miesiąc? Po to żebym zamęczał się tym, że dałem mu odkryć swoją największą
tajemnice i jednocześnie słabość do jego osoby?
Kurwa, Niall idioto – łzy cisnęły
mi się do oczu. Mocno uderzyłem w ścianę znajdującą się naprzeciwko mnie po
czym szybko chwytając wcześniej upuszczone rzeczy wybiegłem z domu w kierunku
mojego tymczasowego schronienia.
*~~*~*~~*
Jezioro wydawało się przejrzystsze
niż dwa lata temu. Przyciągało do siebie gammą kolorów odbijającego się
wiosennego słońca. Przysiadłem na pomoście zdejmując buty. Lekko zamoczyłem
stopy w letniej wodzie wzdychając niezauważalnie. Wystawiłem twarz w stronę ognistej
kuli zastanawiając się co zrobić z fantem zwanym Zayn’em Malikiem. Wcale nie
było tak, że byłem na tyle naiwny żeby w paręnaście sekund uwierzyć, że
odwzajemnia moje uczucia.
Uczucia?
Czy ja coś do Niego
czułem? Nie wiedziałem, ale przypominając sobie scenę zaledwie sprzed
półgodziny uświadamiałem sobie z coraz większym przerażeniem, że gdyby mi się
nie podobało nie wspominałbym Jego dotyku z taką przyjemnością. Wściekły
cisnąłem kamieniem jak najdalej w stronę jeziora. Kawałek głazu utonął
paręnaście metrów dalej wbijając się w wodę z głośnym chlustem. Byłem zły. Nie
na Niego. Nie na to, że od początku nie dawał mi żyć, nie z powodu wyzwisk czy
przepychanek. Byłem zły na siebie. Na to, że byłem na tyle naiwny, alby
uwierzyć, że możliwe, że coś z tego będzie, że tutaj zapomnę i znajdę
przyjaciół. Że nie będę czuł się odrzucony czy wyśmiewany. Wcale nie było
lepiej.
Czułem, że tonę.
Jak ten kamień rzucony parę
minut temu. Tonąłem i nie miałem się czego czy kogo złapać. Nikt nie potrafił
mi pomóc. Skrzywiłem się na wspomnienie Pani psycholog, która po śmierci rodziców
starała się wytłumaczyć mi, że zamykanie się w sobie nie pomoże. Wiedziałem o tym. Ale co z tego skoro nie potrafiłem
inaczej? Nie umiałem cieszyć się życiem tak jak kiedyś. Tylko takie momenty jak
przesiadywanie z Liamem czy właśnie kontakt fizyczny z Mulatem jako tako mnie
uszczęśliwiały. No i była ONA. W końcu po to tutaj przyszedłem. Żeby dzięki
niej od stresować się. Poczuć bezpiecznie i przyjemnie. Jak rok temu. Nie
przeciągając dłużej, zaciągnąłem się unoszącym się wokół zapachem świeżo
skoszonej trawy i przekwitających kwiatów. Sięgnąłem do tyłu delikatnie
układając pokrowiec na moich kolanach. Uśmiechnąłem się nieznacznie po czym
odsunąłem suwak i wyciągnąłem drewniany instrument. Odrzuciłem materiał mający
zabezpieczać tego typu rzeczy i jakoby z namaszczeniem położyłem gitarę na
moich kolanach. Delikatnie przeciągnąłem ręką po strunach, z którymi wiązało
się tyle wspomnień. Lekko poklepałem środek wybijając jako taki rytm. Pierwsze
takty nie wyrażały nic szczególnego. Dopiero kolejne bardziej skomplikowane
zaczęły tworzyć ulubioną melodię piosenki pisanej przeze mnie ubiegłej zimy. Zacząłem
cicho nucąc.
I don't even know the real me anymore
I can't even show how I feel
I hit the floor
I'm talking rock bottom
my feelings I fought em
I can't believe it's come to this
cause I need to a grip on reality
now I wanna feel some sensitivity
I'm here, I'm telling you
I can't even show how I feel
I hit the floor
I'm talking rock bottom
my feelings I fought em
I can't believe it's come to this
cause I need to a grip on reality
now I wanna feel some sensitivity
I'm here, I'm telling you
Wyrażała
mnie. Wyrażała moje uczucia zaraz po wypadku. Nikt nie dowiedziałby się ode
mnie więcej niż z tej piosenki. Było w niej wszystko. Zaciąłem się na sekundę
aby chwilę potem rytmicznie wejść w drugą zwrotkę. Nie posiadała refrenu. Nie
byłem w stanie go wymyślić. Bynajmniej dotychczas.
I've been doing fine in my misery
not crazy
I told them not to worry about me
but everytime I wanna feel some sensitivity
I'm here, I'm telling you *
not crazy
I told them not to worry about me
but everytime I wanna feel some sensitivity
I'm here, I'm telling you *
Z
westchnieniem zakończyłem niedokończoną piosenkę lekkimi uderzeniami palców o struny. Odchyliłem głowę natrafiając na zszokowane spojrzenie
Liama. Podskoczyłem przestraszony nagłym pojawieniem się chłopaka. Delikatnie
odłożyłem gitarę, wkładając ją do granatowego pokrowca, który błyskawicznie
zasunąłem. Obserwowałem blondyna, który niespiesznie zdjął buty przysiadając
się obok mnie. Zanurzył stopy w niezbyt ciepłej wodzie. Wzdrygnął się lekko na
dotyk zimnej cieczy. Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek uśmiechając się
lekko.
- Nie wiedziałem, że grasz, zawsze chciałem
nauczyć się chociażby właśnie gry na gitarze. Piękna piosenka wiesz? Nigdy jej
nie słyszałem, jest Twoja, prawda? – zapytał, jednocześnie odchylając się i
podpierając rękoma na drewnianych deskach pomostu. Kiwnąłem twierdząco czekając
na dalsza reakcję chłopaka. Przez kilka minut panowała kompletna cisza.
Zamknąłem oczy wzdychając cicho. Nie pytał, o nic. Był dobrym przyjacielem. Nie
był dociekliwy, zaborczy czy zbyt niepoważny. Był idealny. Gdyby nie to, że totalnie
nie kręcą mnie blondyni może bym na Niego poleciał, kto wie – zachichotałem cicho
na takową myśl. Nagle poczułem delikatny uścisk na prawej dłoni, otworzyłem oczy
zauważając pełne aprobaty spojrzenie wbijające się we mnie jak tysiące igieł.
- Hej Niall ? – zapytał jakby nieśmiało –
pamiętasz cokolwiek z naszej popijawy?
O
co mu chodziło? Zmarszczyłem brwi wyszukując w mojej pamięci chociażby jedno wydarzenie,
które mogłoby zakłócić naszą więź. Otworzyłem szeroko oczy na wspomnienie
pocałunku. Kurwa
- Li, cholera, ja przepraszam, nie wiem co
wtedy mną kierowało. Ja… - nie wiedziałem co powiedzieć. Wiedział. Przecież
normalni chłopcy nie dają sobie buziaków ot tak. Ale nie potrafiłem… Nie
potrafiłem po prostu wypowiedzieć tych dwóch słów. Wbrew pozorom była to moja
najbardziej skrywana tajemnica. Może
innym przychodziła to łatwo, ale ja nie mogłem.. Bałem się jego reakcji chociaż
na pewno się domyślał. Zacisnąłem dłonie ze zdenerwowania. Spojrzał na mnie
zdziwiony po czym uśmiechnął się lekko i jakby na potwierdzenie tego, że nie czuje do mnie obrzydzenia czy nie jest zły po
prostu przytulił mnie. Tak cholernie prawdziwym przyjacielskim uściskiem.
Takim, którego nie zaznałem od dawien dawna. Od śmierci rodziców. Bałem się bliskości.
Bałem się, że gdy tylko przywiążę się chociaż trochę to wszystko zostanie mi
odebrane. Ot tak. Wtuliłem się w Niego,
mocno zaciskając powieki. Nie chciałem płakać, nie chciałem okazywać słabości.
Wdychałem Jego przyjemny zapach jednocześnie czując dłonie lekko jeżdżące
koniuszkami palców po moich plecach. Co chwila przechodziły mnie dreszcze. Z
zimna jak i przyjemności wywołanej bliskością drugiej osoby. Nie wiem ile tak
siedzieliśmy. Godzinę? Dwie? A może cztery. Czując przenikliwe zimno podniosłem
na Niego spłoszone spojrzenie. Uśmiechnął się czule po czym po prostu przytulił
mnie jeszcze mocniej prawie miażdżąc mi żebra. Odsunął się lekko. Widząc ciarki
znajdujące się na mojej skórze, szybko pozbył się swojej bluzy opatulając mnie
nią.
- Nie musisz, będzie Ci zimno
- szepnąłem ledwo słyszalnie zachrypniętym głosem. W odpowiedzi
otrzymałem jego ciepłą dłoń, która podniosła moje zdrętwiałe ciało. Zarzucił
pokrowiec na barki po czym delikatnie złapał moją dłoń, następnie kierując się
w stronę domu. Słodkie – pomyślałem rozmarzony.
Dochodząc do mojej ulicy, poczułem lekkie szarpnięcie. Zdezorientowany
odwróciłem się w stronę uśmiechniętego Liama. Przyciągnął mnie do siebie
ostatni raz opatulając mnie swoimi rękoma.
- Dziękuję Li. Wiesz, że jesteś najlepszy –
stwierdziłem cicho. Zachichotał cicho po czym odsunął się ode mnie rzucając mi
swoje pewne „Wiem, wiem, cześć Nialler” na odchodne. Skierowałem swoje kroki w
stronę drzwi wejściowych. Dopiero wchodząc po schodach zorientowałem się,
że jestem bez gitary, a odziany w bluzę blondyna. Wchodząc do pokoju z błogim
uśmiechem natrafiłem na wściekłe spojrzenie Malika. Co on tutaj robi?! – pomyślałem spanikowany.
- Myślisz, że możesz się mną bawić- zapytał
wściekle. Podszedł blisko, prawie przybijając mnie do ściany. Przypominało to
sytuację sprzed kilkunastu godzin. Skierował
swoje ciemne oczy w moją stronę, które chwilę potem złagodniały. Poczułem ostry
odór alkoholu. Znowu pił. Delikatnie wbił się w moje usta pieszcząc je
zaciekle. Stałem zdezorientowany, aby chwilę później odwzajemnić przyjemny pocałunek. Skierował nasze ciała w stronę łóżka, na którym chwilę potem
leżeliśmy obmacując się nieprzerywanie. Machinalnie wsunąłem język w jego wargi,
co zostało odebrane cichym westchnieniem z Jego strony. Przycisnął swoje ciało,
wręcz wbijając mnie w mięciutki materac. Zachichotałem cicho na co Mulat
warknął lekko, schodząc pocałunkami niżej. Naznaczał moje ciało malinkami, raz delikatnymi
, ledwo widocznymi, a raz krwisto czerwonymi mającymi pozostać na długie
tygodnie. Słysząc skrzypienie schodów zerwał się przestraszony rzucając mi
groźne spojrzenie. O co mu chodziło? – pytałem sam siebie skołowany. Raz milutki jak
baranek, a raz? Mój prześladowca, ktoś kogo zdecydowanie nie szanuję. Przysunął
się blisko mojego ucha aby następnie szepnąć ledwo słyszalnie.
- Wiesz Niall- wybełkotał – pomimo tego, że Cię
nienawidzę tak cholernie mnie pociągasz. Chciałbym godzinami pieścić Twoje
ciało. Chciałabym być na miejscu tego dupka, który jeszcze przed parunastoma
minutami obejmował Cię czule. Nie lubię być zazdrosny. Więc lepiej nie dawaj mi
do tego powodów kochanie – dopowiedział. Złożył na moich ustach ostatni
pocałunek po czym wstał chwiejąc się lekko na boki. Wyszedł delikatnie zatrzaskując
drzwi. Leżałem skołowany na łóżku, na którym chwilę wcześniej czułem przyjemny
ciężar Mulata. Bawił się mną? Chyba tak.
Liam
wydawał się zdecydowanie bezpieczniejszym wyjściem. Nawet jeżeli miałem udawać,
że jesteśmy parą, bo wiem że nic by z tego nie wyszło, chciałem jak najprędzej
odpędzić od siebie Zayn’a. To nie było zdrowe. Wręcz przeciwnie. To było chore
zauroczenie. Zauroczenie, które nie powinno mną zawładnąć. Nie teraz. Nie w tym
czasie. I co najważniejsze..
Nie w nim.
*~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~*
* Fragment piosenki
A.Goota – Sensitivity. W wolnym tłumaczeniu, oznacza mniej więcej:
„Już
nawet nie wiem jaki jestem naprawdę
Nie mogę pokazać co czuję
Uderzyłem o podłogę
Mówię jak dno
Moje uczucia, walczyłem z nimi
Nie mogę uwierzyć, że do tego doszło
ponieważ potrzebuję wrócić do rzeczywistości
Teraz chcę poczuć się trochę wrażliwszy
Jestem tu, mówię Ci
Nie mogę pokazać co czuję
Uderzyłem o podłogę
Mówię jak dno
Moje uczucia, walczyłem z nimi
Nie mogę uwierzyć, że do tego doszło
ponieważ potrzebuję wrócić do rzeczywistości
Teraz chcę poczuć się trochę wrażliwszy
Jestem tu, mówię Ci
……
Dobrze radziłem
sobie ze swoim nieszczęściem,
nie zwariowałem
Powiedziałem im, by się o mnie nie martwili
Ale za każdym razem chcę poczuć się trochę wrażliwszy
Jestem tu, mówię Ci”
nie zwariowałem
Powiedziałem im, by się o mnie nie martwili
Ale za każdym razem chcę poczuć się trochę wrażliwszy
Jestem tu, mówię Ci”
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze, są dla mnie bardzo ważne !
Za wszelkie błędy (zwłaszcza interpunkcyjne) przepraszam !
Jeżeli chcesz być informowany podaj w komentarzu swój numer gg/ maila/ bloga.
Oczywiście proszę o wyrażanie swoich opinii !
Pozdrawiam i ślę całuski!
Arbbuz
Świetny rozdział <3 Czyli Zayn lubi chłopców awww! Dzięki i czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńMoże jest Bi ! :D
UsuńW sumie to ja dziękuję za opinię ^^
Może pomysł jest już oklepany, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to jak go opiszesz.(Co Tobie baaardzo dobrze wychodzi :D ) Bardzo lubię Twoje opowiadanie. Zayn jest taki tajemniczy, wredny i taki... porostu genialny !!! i ta jego zazdrość o Niallerka mrau :3 Za to Niall to takie zagubione dziecko:) Niam Ziall jestem w raju nie zabieraj mnie stąd <33 Czekam na następny ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńPokochałam to opowiadanie <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń