niedziela, 17 marca 2013

Rozdział IV



And now I can be
out of sight out of mind out of sight of you*




R o z d z i a ł  IV






Środa, 12 września 2012r.


Cisza. Przerażająca pustka. Od tamtej soboty nie zaszczycił mnie chociażby jednym spojrzeniem. Może nie pamiętał? Był pijany. Miał prawo nie pamiętać, prawda? – tłumaczyłem sobie w myślach. Żałosne. Od niedzieli próbowałem sobie wmówić, że nie byłem zabawką na jeden wieczór. W sumie szło mi wspaniale. Do dzisiaj..




*~~*~*~~*



Zgarniając plecak obrzuciłem pomieszczenie ostatnim spojrzeniem na szybko patrząc czy niczego nie zapomniałem. Wybiegłem zamykając drzwi. Starałem się włożyć sznurówki do granatowych vansów jednocześnie truchtając w stronę domu Payne’a. Przebiegałem przez kolejne ulice w poszukiwaniu niedużego żółtego budynku ogrodzonego drewnianym płotem. Zwolniłem napotykając zdziwione spojrzenia przechodnich. No tak. Była za pięć siódma. Dochodząc starałem się uspokoić oddech. Stanąłem nonszalancko zarzucając plecak. Oparłem się  lewym ramieniem o bramę ogrodzenia czekając na spóźnionego Liama. Dosłownie sekundę później usłyszałem trzask zatrzaskiwanych drzwi i kilka przekleństw wymykających się z ust blondyna. Zachichotałem cicho po czym lekko zaszedłem chłopaka, który akurat majstrował przy zamku furtki. Nachyliłem się nad jego lewym uchem po czym wykrzyknąłem:


 -  3 minuty spóźnienia lalusiu!


Liam podskoczył jak oparzony dosyć mocno uderzając się w przedramię prawej ręki.


 - Kurwa Nialler! – rzucił zły po czym oboje skierowaliśmy wzrok na purpurową rękę chłopaka. Po chwili jak na komendę zaczęliśmy się śmiać mimo tego, że do śmiechu nie było. Ocierając łzy z kącików oczu, starając się zachować powagę szybko pociągnąłem chłopaka w stronę drzwi wejściowych jego domu. Rzucił mi zdezorientowane spojrzenie, po czym wyrwał swoją dłoń z mojej i rzucił niby od niechcenia:


 - Nialler, naprawdę zdążyłem zauważyć, że jesteś dosyć niewyżyty, ale nie mam zamiaru pieprzyć się z pulsującą i pęczniejącą ręką – Uśmiechnął się porozumiewawczo poruszając głupkowato brwiami. Lekko zawstydzony uderzyłem go w ramię, znów łapiąc za rękę i kierując nas w stronę łazienki. Szybko odnalazłem apteczkę, po czym delikatnie nałożyłem grubą warstwę maści a następnie błyskawicznie, lecz z dokładnością obandażowałem przedramię blondyna.


 - Nie ma za co – fuknąłem.


 - W sumie TO – tu wskazał na rękę – Twoja wina, ale okej niech Ci będzie…. Dziękuję misiaczku prosiaczku – wykrzyknął uradowany. Chwilę potem zwisał na mojej szyi zdecydowanie wadząc mi w zwykłym poruszaniu się czy oddychaniu – Jesteś najlepszy! – stwierdził po czym dał mi soczystego buziaka w policzek, odsuwając się na paręnaście centymetrów ode mnie. Pokręciłem głową, wzdychając ciężko.


 - Jesteś idiotą, wiesz o tym? – uśmiechnąłem się wytykając mu język.


 - Wiem – stwierdził ciężko – ale Twoim – roześmiał się po czym wysłał mi całusa w powietrzu, jednocześnie ciągnąc mnie w stronę drzwi, a następnie szkoły.




*~~*~*~~*




Byłem dopiero na chodniku prowadzącym do drzwi wejściowych szkoły, a już miałem wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Z ciekawością? Nie, chyba nie. Rzuciłem zdezorientowane spojrzenie Liam’owi, który szedł tuż obok mnie. Blondyn jedynie wzruszył ramionami na znak, że też to widzi, ale również nie wie o co chodzi. Poklepał mnie pocieszająco po ramieniu co zostało odebrane głośnym „Uuuuu” ze strony przechodzących obok uczniów.


 - O co chh.. – zacząłem, jednak przerwałem kiedy przekroczyłem próg szkoły, która w środku obklejona była dziesiątkami, a raczej setkami zdjęć, przedstawiającymi mnie i Li w dosyć normalnej sytuacji gdzie blondyn ciągnie mnie za rękę w kierunku drzwi wyjściowych. Dobrze pamiętałem ten dzień. Chłopak pospieszał mnie wtedy, ponieważ miałem mu pomóc przygotować się do randki z dziewczyną, która od dawna mu się podobała. A ponieważ nie spieszyłem się jakoś szczególnie, blondyn po prostu złapał mnie za rękę i w ten sposób zdążył jako tako ogarnąć się i poderwać Danielle. Podszedłem do jednego z plakatów, dostrzegając z daleka niewielki czerwony napis widniejący tuż pod zdjęciem. Liam idąc zaraz za mną wytrzeszczył oczy w totalnym osłupieniu. Wściekły zerwałem kartkę, szybko kierując się z nią w stronę Mulata stojącego niedaleko i przyglądającego się temu z niewinnym uśmieszkiem.


 - Myślisz, że to zabawne? – wysyczałem wściekły. Popchnąłem go mocno na szafkę stojącą za nim co przypieczętował delikatnym zaciśnięciem zębów. Wszyscy dookoła przyglądali się scence, która w pewien sposób odgrywaliśmy. Z całej siły uderzyłem w drzwiczki śnieżnobiałej szafki, tuż obok jego głowy. Wgniecenie odznaczyło się bardzo dokładnie. Nie zabolało. Byłem jak w amoku. Jedyne co chciałem to wyżyć się za te ostatnie dni. Za wszystkie udręki i katorgi. Za wszystkie wyzwiska. Za zdjęcie i podpis… Zwłaszcza podpis. Przez chwilę w jego spojrzeniu można było dostrzec lekką panikę, ale sekundę później przybrał na twarz swój stały, firmowy uśmieszek, po czym rzucił od niechcenia:


 - A co? Niby nie? Zobacz, wszyscy wręcz pękają ze śmiechu – zachichotał wrednie. Pierwszy cios spadł na Niego zdecydowanie niespodziewanie.  Byłem niższy i mniej wysportowany, ale byłem też wściekły, a złość to najlepsza motywacja. Skrzywił się z bólu kiedy uderzyłem po raz drugi. Lekkie gruchnięcie oznaczało chyba złamanie nosa. Nie interesowały mnie konsekwencje. Nie dzisiaj.

  
Kiedy poczułem lekkie kłucie w okolicy policzka, zrozumiałem, że to nie zabawa, a najzwyklejsza bójka. Błyskawicznie oddałem cios, doprowadzając do kolejnych uderzeń. Po kilku minutach poczułem dłonie unieruchamiające mnie.


 - Nialler kurwa, przestań, nie jest tego warty – wykrzyknął Liam. Jednocześnie zauważyłem Stylesa, który starał się powstrzymać wściekłego Malika przed kolejnym uderzeniem. Przerażony spojrzałem na swoje zakrwawione dłonie. Czerwona ciecz znajdowała się na naszych ubraniach, twarzach czy rękach. Podłoga i szafki były brudne. Szkarłatny kolor rozprzestrzenił się błyskawicznie. Słysząc głośne „Puść mnie kurwa, zabiję gnoja” spojrzałem na Zayn’a ledwo trzymającego się na nogach. Zamknąłem oczy. Poczułem gorące łzy pod powiekami. Szybko wyrwałem się blondynowi, podążając w stronę wyjścia ze szkoły. Biegłem nie zwracając uwagi na przestraszone krzyki przechodnich. No tak, w końcu byłem cały we krwi. W pewien sposób wyglądam jak psychopata – pomyślałem ironicznie. Skręciłem w stronę jeziora, lekko kalecząc nogi o ostre gałęzie i pokrzywy. Zatrzymałem się, wyczerpany usiadłem na pieńku, wiedząc, że do zbiornika jeszcze długa droga. Westchnąłem ciężko, wreszcie dając ujście łzom. Potrzebowałem tego. Skuliłem się, obejmując kolana ramionami. Czując delikatnie kłucie lewej ręki rozprostowałem dłoń dostrzegając kartkę, która była winna dzisiejszemu wydarzeniu. Powoli wygładziłem końce, ponownie czytając napis widniejący tuż pod zdjęciem.


„ Nie dość, że zabójca, to jeszcze gej?”


I następny.


„Nialler pedale obrobisz mi pałę?”



Nie wierzyłem, a raczej nie chciałem wierzyć, że Malik był zdolny do zrobienia takiego świństwa. Niby nic, ale zabolało. Za bardzo. Przekląłem głośno, w złości rwąc kartkę na drobniutkie kawałeczki. Wraz z ostatnim kolejne słone łzy popłynęły po moich zaróżowionych policzkach. Zapowiadała się długa noc.




*~~*~*~~*




Dostrzegając cień wschodzącego słońca mocno przetarłem oczy równocześnie starając się podnieść i rozprostować zdrętwiałe ciało. Syknąłem czując ból przechodzący od koniuszków palców aż po czubek głowy. Zaschnięta krew, była wszędzie. Westchnąłem ciężko kierując się w stronę domu. Wolno przebierałem nogami nie chcąc doprowadzić do kolejnej konfrontacji z Zayn’em. Skrzywiłem się na wspomnienie jego umazanej szkarłatną cieczą twarzy. Nie chciałem tego. Sprowokował mnie. Mijając kolejne osiedla naszła mnie myśl o Li. Ciekawe jak on się trzymał. Będę musiał do Niego podejść, albo zadzwonić – postanowiłem. Będąc coraz bliżej bramy, zwalniałem. Nie chciałem tam wchodzić. Widzieć jego twarzy. Jego sylwetki. Po prostu Jego.


Delikatnie otworzyłem drzwi starając się narobić jak najmniej hałasu. Zachwiałem się kiedy poczułem drobne dłonie oplatające mnie mocno za szyję.


 - Niall, gdzieś Ty był? Martwiłam się! Wiem o wszystkim – wyszeptała zmartwiona ciocia. Jej blade policzki i ogromne cienie pod oczami mówiły o nieprzespanej nocy. Moje wyrzuty sumienia powiększały się z minuty na minutę.


 - Umm, szwendałem się tu i tam – stwierdziłem cicho. Podniosłem wzrok nad wysokość głowy cioci dostrzegając poruszający się cień tuż obok komody. Ciocia odchrząknęło głośno co zostało odebrane przez Mulata głośnym westchnięciem. Wolnym krokiem skierował się w moją stronę. Już na odległość paru metrów można było dostrzec limo, złamany nos czy przeciętą wargę. Nieźle go urządziłem. Z ociąganiem wyciągnął rękę.


 - No więc, um przepraszam – wydusił nie patrząc mi w oczy. Nie chciałem tego. Nienawidziłem nieszczerych przeprosin. Rzuciłem cioci spojrzenie mówiące, że niepotrzebnie wymuszała na Nim ten ”przeogromny” czyn. Obojętny minąłem go kątem oka dostrzegając zdezorientowanie malujące się na jego twarzy.


- Niall? Przykro mi, ale musisz iść dzisiaj do szkoły. Myślę, w sumie zostałam powiadomiona, że zostaniecie ukarani – powiedziała przepraszająco, jakby to była jej wina. Uśmiechnąłem się, delikatnie kiwając głową na znak zgody. Wmaszerowałem do pokoju szybko zgarniając ciuchy i bieliznę na przebranie. Wykąpałem się, zmywając z siebie cały brud wczorajszego dnia. Z wprawą obandażowałem rany. Wychodząc z łazienki rzuciłem nikły uśmiech w stronę Waliyaha, która stała czekając na swoją kolej. Zbiegłem do kuchni na szybko łapiąc tosta, którego następnie wepchnąłem sobie do buzi. Idąc w stronę szkoły wolno przeżuwałem kawałek spieczonego chleba. Szybko skierowałem swoje kroki w stronę gabinetu dyrektora mijając uczniów, którzy rzucali mi kpiące lub pokrzepiające spojrzenia. 
Odetchnąłem głęboko po czym zapukałem do ogromnych mahoniowych drzwi.  Słysząc stanowcze „proszę” wszedłem niepewnie stawiając kroki. Zauważyłem Malika siedzącego na jednym z dwóch krzeseł znajdujących się przed dosyć dużym drewnianym biurkiem. Usiadłem czekając razem z Mulatem na karę jaka zostanie nam wymierzona. Dyrektor odchrząknął, złożył ręce jakoby do modlitwy i zaczął wygłaszać swoją dosyć nudną przemowę.


 - …. Myślę, że jesteście świadomi popełnionego czynu, zwłaszcza Ty Zayn – tu spojrzał znacząco na Malika, który jakby skulił się w sobie. – Mam nadzieję, że kara jaką wam wyznaczę będzie dla was odpowiednią nauczką. Więc nie zwlekając, przez kolejny miesiąc będziecie zostawać po lekcjach i wykonywać polecenia jakie zalecą wam woźni. Trzeba jakoś odciążyć staruszków, a wy macie dużo niewykorzystanej energii – stwierdził – zaczynacie od jutra. Dziękuję i żegnam – Oboje jak na komendę wstaliśmy i skierowaliśmy się w stronę drzwi wymawiając ciche Dowidzenia. Posłałem Malikowi obojętne spojrzenie kiedy zauważyłem Jego wyczekujący [?] wzrok. Co jest? Żądał przeprosin? Otworzył usta po czym chwilę później zamknął je dostrzegając swoją ekipę na samym końcu korytarza. Przechodząc obok lekko popchnął mnie na gablotę stojącą obok co zostało odebrane głośnym śmiechem jego paczki. Wzruszyłem ramionami kierując swoje kroki na dziedziniec szkoły gdzie zwykle można było zostać Liama. Zdecydowanie musiałem z nim porozmawiać. Westchnąłem przeciągle wyobrażając sobie kolejny miesiąc dodatkowej udręki. Będzie świetnie, na pewno się zaprzyjaźnimy – pomyślałem z sarkazmem.




*~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~*




* Fragment piosenki A.Goota – Breathless. W wolnym tłumaczeniu, oznacza mniej więcej:

I teraz mogę być
Bez wzroku, bez rozumu, bez widoku na ciebie”



A więc…. Przekroczyliśmy wspaniałą liczbę 300 ! Dziękuję za wszystkie opinie i wyświetlenia!


Za wszelkie błędy (zwłaszcza interpunkcyjne) przepraszam !


Jeżeli chcesz być informowany podaj w komentarzu swój numer gg/ maila/ bloga.


Oczywiście proszę o wyrażanie swoich opinii !


 NO I NA KONIEC PYTANIE: 

Co powiecie na to żeby następny rozdział był napisany z perspektywy Zayn’a? Oczywiście nie wyjaśni to wszystkiego, bo to nastąpi w późniejszych rozdziałach, ale na pewno trochę rozjaśni sytuację. Proszę o opinie!








Pozdrawiam, Arbbuz

5 komentarzy:

  1. Już nie mogłam się doczekać, kiedy dodasz kolejny rozdział i jest! Świetny, naprawdę masz talent ♥ Jestem ciekawa, o co chodzi Zaynowi i jeśli chodzi o rozdział z jego perspektywy - TAK! Może chociaż trochę zrozumiem jego tok myślenia... Biedny Nialler, tak mi go szkoda. Jesteś wspaniała, czekam z niecierpliwością na piątkę xx

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, tak rozdział z perspektywy Zayna to super pomysł. Może go trochę rozszyfruje xd No dodatkowy miesiąc czasu razem, so sweet <3 haha Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lepiej pisz z perspektywy Nialla. Zayn jest tajemnicą.;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak Zayn jest tajemnicą, którą przydałoby się rozszyfrować! :)

      Usuń
    2. No dokładnie, ale i tak pisząc w jego perspektywie nie liczcie na totalne wytłumaczenie całego wątku. Byłoby beznadziejnie :d Po prostu wyjaśniło by się parę spraw, niedużo, ale zawsze coś. W sumie mi to bez różnicy z kogo perspektywy napiszę, bo na obydwie mam pomysł. Dlatego właśnie pytam was o zdanie ;)

      Usuń